top of page

Śmiechosfera w szponach "Zakładnika"

„I teraz już wiem, ile dzieli normalny, zwyczajny dzień od najgorszego dnia w życiu. Jedna sekunda.”


Przemysław Borkowski znany jest głównie

z Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nie wszyscy jednak wiedzą, że od dobrych kilku lat próbuje swoich sił na polu literatury.

Co ciekawsze, jego dzieła nie należą do gatunku komedii, a jego najnowsza

powieść – „Zakładnik”, to stuprocentowy kryminał.

Zacznijmy od tego, iż do tej pory nie znałam twórczości pana Borkowskiego. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy sięgnęłam po „Zakładnika” i na skrzydełku przeczytałam, że pisze on opowiadania oraz wiersze. Ale przejdźmy do konkretów.



Podczas porannego programu telewizyjnego, w studiu pojawia się uzbrojony mężczyzna. Bez zbędnych wstępów bierze kilku zakładników i żąda, aby umożliwiono mu odczytanie czegoś podczas transmisji na żywo. Mężczyzna zabija jednego z zakładników, odczytuje bezsensowne oświadczenie, po czym popełnia samobójstwo. Świadkami tego wszystkiego staja się między innymi psycholog Zygmunt Rozłucki, oraz Karolina Janczewska – młoda, spragniona sensacji dziennikarka.

Pierwsze dwa rozdziały nie należą do najciekawszych. Czytamy o psychologu cierpiącym na wypalenie zawodowe, który swój wolny czas najchętniej spędzałby w fotelu,

z kieliszkiem 12-letniej whisky single malt w dłoni. Na szczęście nagle pojawia się „wybuch” w postaci Dariusza Jakubca – mężczyzny który sterroryzował studio telewizyjne.

I od tego momentu akcja zaczyna się rozkręcać, niczym kula śnieżna która tocząc się ze zbocza, nabiera prędkości i mocy, by na końcu uderzyć z głośnym hukiem.

Tym co wyróżnia tę powieść z szeregu innych kryminałów jest to, że śledztwo przedstawiane w książce, czytelnik obserwuje z perspektywy dwojga bohaterów, nie będącymi przedstawicielami prawa.

Kolejna mocną stroną tej książki jest jej bezpośredniość w ukazywaniu okrucieństwa

i przemocy, które jednak w wielu sytuacjach wydają się być całkowicie uzasadnione. Natrafimy tutaj m.in. na motyw morderstwa, samobójstwa, gwałtu czy syndromu Sztokholmskiego.

Muszę przyznać, że w pewnym momencie nie miałam ochoty czytać dalej. Nie dlatego,

że coś było źle napisane, ale dlatego, że scena była przedstawiona tak dosłownie

i bezpośrednio. „Zakładnik” bowiem właśnie taki jest. Pokazuje świat i ludzi takimi, jakimi są w rzeczywistości.

Nie mniej, moim zdaniem książka jest bardzo wciągająca, dobrze napisana i wbrew temu co napisałam wcześniej – przyjemna w odbiorze. Plusem są też krótkie rozdziały, dzięki czemu metodą „jeszcze jeden rozdział”, jesteśmy w stanie przeczytać „Zakładnika”

w ciągu jednej nocy. A przynajmniej tak było w moim przypadku ;)

„Ja próbowałem zapomnieć. Ale nie potrafiłem. A gdy się nie zdoła zapomnieć, pamięta się coraz bardziej.”


bottom of page